dzień 1
2009-07-19
SERWis PAPARAZZIEGO 24/h
Za górami, za lasami, za dolinami, a dokładniej w samym sercu puszczy Augustowskiej leży prześliczna miejscowość Serwy znajdująca się nad niebywale czystym jeziorem o tej samej nazwie. Charakteryzuje się niesamowitą florą i fauną... (zaraz, zaraz czy to przypadkiem nie przypomina oferty wakacyjnej?)
19 lipca dobrze sprawdzone autokary wraz z doświadczonymi i przemiłymi kierowcami wyruszyły w trasę Warszawa- Serwy. By tam, dzieci i młodzież zapisane na obóz (sportów wodnych, tenisowy, piłkarski, wioski językowej lub all fun) mogły odpocząć od warszawskiej (bądź też innej) rzeczywistości i przeżyć niesamowitą wakacyjną przygodę. Od dzisiaj właśnie, uczestnicy jak i kadra stali się bohaterami "filmu" , którego scenariusz pisze samo serwiańskie życie.
W godzinach popołudniowych brama do Campu Serwy została otwarta by wszystkich bardzo serdecznie powitać.
Od samego początku zapraszano nas na serwiański posiłek, by obiadem dodać sił na resztę dnia.
A siły są niezbędne aby przetrwać pierwsze starcie z wodą. Każdy obozowicz musi się bowiem zmierzyć z przepłynięciem kilku długości "jeziornego kąpieliska" pod czujnym okiem ratownika.
Następnie niezbędne jest rozpoznanie terenu, który wynosi aż 8ha. Jednak nie samymi obowiazkami człowiek żyje. W rozrywkowym miejscu nie mogło zabraknąć gier integracyjnych, którym towarzyszyły uśmiech, radość i wygłupy.
Jak na prawdziwy obóz przystało musiało odbyć się wielkie zgromadzenie, czyli tzw. ogólnocampowy apel, na którym padły słynne słowa:
3 turnus uważam za otwarty.
Obudził się we mnie melancholijny nastrój. Przypomniałam sobie siebie 5 lat temu stojącą w tym samym miejscu i patrzącą na te same twarze. Jedyną różnicą między obecną chwilą a tą w 2004 jest to, że teraz mam na sobie czerwoną "instruktorską koszulkę".
Ten nastrój jednak szybko mi minął, gdyż nie ma czasu na nostalgię, trzeba bowiem pracować...