Dzień 7, 16.08.2013, piątek

 

                Pajęczyna przetrwała noc. Czas wstawać, jeść, zwiedzać, i znikać :-). Prognozy ok z naszego punktu widzenia, tylko, że przez większość soboty ma nie być wiatru... Jeszcze zobaczymy się z nową prognozą wieczorem, ale nie wykluczone, iż oznacza to, że jutro na noc startujemy do Polski. Najwyżej będziemy za wcześnie, i popłyniemy "gdzieś" zgubić trochę czasu :-).

 

                Wyjście jak zwykle zgodnie z planem po śniadaniu, czyli o 1100... Tak to jest, jak śniadanie ma być na ciepło, kogoś nie ma, a potem towarzystwo "w oczekiwaniu" zacznie się rozłazić :-). Zaraz za główkami kolejne spotkanie z rodakami - Gryfita postanowił zająć nasze miejsce postojowe :-).

 

                Dzień, który miał być plażowy (bo nic nie wieje) oczywiście - jak to u nas - był pełen przygód. Najpierw, po jakiejś godzinie, rozwiało się całkiem fajnie - znowu płasko, i jazda po 6 -7 węzłów ku uciesze gawiedzi. Potem robiliśmy za "radioprzekaźnik" dla dwóch zaprzyjaźnionych jachtów z Gdyni, które płynęły gdzieś na Bornholm, ale nie słyszały się nawzajem - dla zainteresowanych (głównie Kuba, który od razu wyskoczył jak dżin z butelki, jak tylko usłyszał, co się dzieje) była to praktyczna lekcja łączności. Następnie, przy stawianiu grota, "coś" się zaplątało - Ahmed miał okazję popisać się umiejętnościami wspinaczkowymi w boju (niezły jest!) - "ktoś" to musiał odplątać...

 

                W takich to okolicznościach przyrody dopłynęliśmy do Allinge (miało być Svaneke, ale tak jakoś nam było lepiej). Szybki rekonesans po mieście i... decyzja: bierzemy rowery i wywozimy towarzystwo na wycieczkę. Reakcja na ogłoszenie oczywiście z gatunku "buuuuuuuu, za co po co dlaczego". Gosia i Zosia nie jadą w związku ze standardową babską wymówką (która nie przeszkodziła im potem "wpaść" na nas w mieście, jak były na lodach). Reszta - ruki pa szwam i jazda!

 

                Trasa dookoła północnego cypla Bornholmu - Allinge, zamek Hammershus, potem trochę przez las i pola, i z powrotem na jacht. W sumie jakieś 10 km i 2 h. Marudzenie skończyło się jeszcze przed zamkiem; na jacht wszyscy wrócili uchachani i szczęśliwi :-).

 

                Aktualnie pod pokładem toczą się jakieś dyskusje i inne dziwne gry. Kuba poszedł na, cytuję z prośby o pozwolenie wyjścia: "na prysznic, taki gdzieś na godzinę". Ahmed z Dominikiem siedzą gdzieś pod portem i łapią obiad na jutro (ponoć z sukcesami) - nie pisałem? Nasz pokładowy terrorysta był nabył drogą okazyjnego kupna wędkę, graty i szpeje i szaleje :-).

 

                O, Kuba wrócił :-).

 

                Jutro gdzieś ok. 1000 startujemy w trasę do kraju. Niestety, może nam się trafić przez większość drogi plażus totalus - bardzo byśmy tego nie chcieli, ale cóż począć... Odezwę się jutro przed wyjściem, a potem będzie przez czas jakiś cisza w eterze.

 

CHRIS Turystyka i Rekreacja

Oferty: obozy młodzieżowe, ferie zimowe, kolonie nad morzem, wyprawy rowerowe, zielone szkoły, obozy letnie, obozy zimowe, obozy dla dzieci, campy.

05-500 Piaseczno, ul. Kilińskiego 8, tel. +48 22 737 05 00, fax: +48 22 737 05 01

Bank PEKAO SA, nr konta: 77 1240 6250 1111 0000 4590 9104

wykonanie: www.StudioGraficzne.com