Dzień 12
2013-07-25
Zdjęcie dnia
Maraton
Wielokrotnie prowadziłam z młodzieżą z OSW rozmowy na temat warunków pogodowych. Jednogłośnie twierdzili, że mając do wyboru wiatr lub słońce, wybraliby wiatr, czym różnią się od reszty campowiczów. Na chwilę obecną sytuacja na jeziorze jest bardzo spokojna i regaty windsurferskie rozegrano bez większych emocji.
Młodzież z all funu doprosiła się o towarzyskie spotkanie piłkarskie z tenisem. Tenis się zgodził do spotkania doszło i all fun wygrał. Całość odbyła się w przyjacielskiej atmosferze dobrej zabawy. Za piłką na boisku ganiali chłopcy, dziewczyny zaś integrowały się przy grze w siatkę.
Wieczorem, po kolacji mieszkańcy campu zebrali się na łączce przy kąpielisku by kibicować maratończykom, którzy po lekkiej kolacji (po maratonie najedzą się do syta) szykowali się do ataku na jezioro Serwy. Ze względu na dużą liczbę startujących, były aż trzy tury. Zawodnicy przyodziani w jaskrawe czepki, ozdobieni numerem startowym, po krótkiej rozgrzewce ruszali w trasę pod opieką instruktorów w kajakach. Do asekuracji służyło też kilka łódek wiosłowych, które zgarniały tych, którzy z różnych względów nie dawały rady płynąć dalej. Trasa i jest długa, wyzwanie naprawdę ogromne i podziwiam wszystkich, którzy w ogóle zdecydowali się na czynny udział w tej imprezie. Pływacy, którzy ukończyli maraton, po wyjściu na brzeg dostawali medal, herbatę i koc do okrycia się oraz oklaski od kibiców, wśród których panowała atmosfera niemal piknikowa.
Po zmroku na placu głównych zebrała się kadra. Młodzież przygotowała dla nich grę nocną, nad którą od kilku dni intensywnie pracowali, poświęcając dużo czasu wolnego. Kadra nie dawała się z początku podzielić w grupy, dokazywali, byli niesforni i próbowali dokuczyć swoim podopiecznym. W końcu organizatorzy opanowali sytuację i drużyny zaczęły kolejno ruszać. Wystartowało ich pięć, członkowie trzech najlepszych zasiądą jutro do uroczystej kolacji, do której podawać będą organizatorzy biegu.