Dzień 6
2013-07-19
Z Pamiętnika Paparazziego
Czy na Campie Wiking można się nudzić? Czy zdarzają się dni przeciętne, bez specjalnych atrakcji, czy zabaw? Kolejny już – szósty – dzień zdecydowanie temu zaprzecza!
Zaraz po śniadaniu część uczestników wypłynęła z portu na spływ kajakowy. Zabrali wiosła, prowiant i dobre humory. Wszystko to miało pomóc im zmierzyć się z wymagającą rzeką Marózką. Nie była to łatwa przeprawa, ale nasi dzielni wikingowie poradzili sobie wyśmienicie.
Popołudniu odbyło się ognisko dla Azów o tematyce pirackiej. Wszyscy uczestnicy imprezy przenieśli się w myślach na XVI-wieczne Karaiby i nucili szanty, wspominając szalone wyczyny Kapitana Blooda.
W tym samym czasie Wanowie mieli tzw. misz-masz, czyli zajęcia do wyboru. Popularnością cieszyło się wędkarstwo, nauka węzłów, łucznictwo i gry planszowe. Największą atrakcją misz-maszu był jednak biwak nocny prowadzony przez instruktorów survivalu. Odważni uczestnicy zabrali ze sobą śpiwory i karimaty, aby uczyć się jak budować szałasy
i przetrwać noc w lesie.
Dzisiejszego wieczoru wszyscy campowicze kładli się spać z jednym nurtującym pytanie w głowie – jakie to kolejne atrakcje mogą czekać na nich jutro!