Dzień 5
2010-07-29
Z pamietnika paparazziego
Czas potrafi lecieć zdumiewająco szybko. Ledwo dzieciaki przyjechały, a już jest czwartek. Dzień za dniem, gra za grą. Żaden moment się nie dłuży, nie pozwala na to żeby się nudzić. Po wczorajszym, dość mokrym dniu, dzisiaj wyszło słoneczko. Z pomiędzy chmurek, delikatnie wszystkich ogrzewało. Pogoda, można powiedzieć, idealna.
Robinsonowie poznali dzisiaj jak rozłożyć namiot z pałatek i jak uszyć sobie pokrowiec na telefon. I jedna i druga zabawa dostarczyła naprawdę dużo zabawy. Co prawda drugie zadanie dla niektórych było dość kontrowersyjne, bo przecież jak to chłopak może szyć… ale prędzej czy później każdy chwytał za igłę;)
Sindbadzi wypłynęli wreszcie na jezioro przy słonecznej pogodzie. Wszystkim żeglującym należą się duże brawa, za dzielną walkę z wiatrem. Bardzo silny, zmieniający kierunek – to tylko niektóre z określeń które przychodzą na myśl po wczorajszej wyprawie na pomost. Pań Robert musiał paru łódkom pomóc spłynąć do portu, ale i tak wszyscy podkreślali, że chcieli by jeszcze popływać.
Wszystkie grupy tancerek ciężko ćwiczą układy taneczne z Panią Kasią i Panem Piotrkiem. Patrząc na postępy jakie robią i to że instruktorzy nie narzekają na bolące gardła, można wywnioskować, że młode adeptki tańca są bardzo utalentowane. Ciekawosktą jest, że delikatne tancerki radzą sobie zdecydowanie najlepiej na ściance wspinaczkowej!
Wieczorem odbyły się rozgrywki wstępne Turnieju Gier Świata. Taka nasza mała olimpiada obozowa. Rozegrano mecze w 3 konkurencjach. Kwadrant, Dwa Ognie oraz Boule. Finały już jutro!